Obserwacje przez lornetkę

 

Miejsce i czas obserwacji: Pogrzebień, 09.12.2014r., 18.00-19.00.

Wielotygodniowy brak czystego i ciemnego nieba sprawił, że jak tylko się pojawiły gwiazdy, z radością wyszedłem na podwórko, mając zaledwie tylko godzinę na przegląd najciekawszych obiektów. Wziąłem ze sobą Nikona Action EX 10x50 ze statywem fotograficznym i plastikowe krzesło ogrodowe z oparciem.

Pierwsze pół godziny poświęciłem na znany i lubiany obiekt jesiennego nieba: M31 – galaktyka była akurat w zenicie. Wystarczyło jednak odpowiednio usiąść na krześle tak, by głowa oparła się o oparcie, wyregulować długość statywu i nachylenie lornetki i opierając o ziemię dwie nogi statywu złapać się za nie, by móc komfortowo wpatrywać się w M31 w zenicie, bez żadnego zmęczenia spowodowanego koniecznością utrzymywania lornetki, czy trwania w jakiejś niewygodnej pozycji.

Im dłużej się wpatrywałem, tym więcej widziałem (normalna sprawa). Najpierw wyłonił się piękny ciemny pas pyłu, potem pobliskie galaktyki M32 i M110. W trakcie obserwacji chyba 4, albo 5 satelitów przecięło galaktykę w pół. „Odsłoniło” się również, mnóstwo mniejszych gwiazdek. Pierwszy raz tak długo obserwowałem jeden obiekt – i w żadnym wypadku nie jest to nudne. Naprawdę warto niekiedy poświęcić więcej czasu, by gruntownie napatrzeć się na coś tak pięknego! Do tej pory mam przed oczami ten kawałek nieba.

Pozostałe pół godziny poświęciłem 3 obiektom po 10min. Skierowałem lornetkę lekko w dół (trzeba było zmienić pozycję siedzenia) i wycelowałem w M33. Znalazłem ją bez trudu i przyznam szczerze, że wcześniej nie widziałem jej przez lornetkę tak wyraźnie! (być może to zasługa półgodzinnego wpatrywania się w M31). Doskonale odcinała się od tła; miałem nawet wrażenie, że widzę jej spiralną strukturę, a na pewno nie była to zwykła jasna plama.

Następnie lornetka znowu powędrowała wyżej, bo w planie miałem NGC 457 (Gromada Sowa, lub asteryzm E.T.). W powiększeniu lornetki widoczne były jasne „oczy” i w ich blasku jakby trochę nikła reszta gwiazd. Doskonale natomiast widać było całą gromadę zerkaniem i rzeczywiście w ten sposób pięknie widać było nocne ptaszysko z rozłożonymi skrzydłami (przez teleskop natomiast zawsze widzę E.T.).

Na koniec przyglądnąłem się Plejadom, M45. Jak zwykle pokusiłem się próby dostrzeżenia mgławicy, jednak oczywiście bezskutecznie. Słyszałem, że w lornecie 25x100 jest to możliwe, ale to już inny kaliber. Próbowałem natomiast wyłuskać jak najwięcej różnic w kolorach gwiazd, oraz dostrzec trzy gwiazdy tuż przy Alkione. Było trudno przy tym powiększeniu, blasku od Alkione i blasku od najjaśniejszej gwiazdy z obserwowanej trójki, ale było to możliwe.

Tak oto minęła godzina spokojnej kontemplacji Bożego stworzenia. Przy okazji zauważyłem, że podobnie jak z astrofotografią, gdzie lepiej poświęcić jedną noc (albo więcej) na jeden obiekt, niż próbować złapać pięć srok za ogon, w obserwacjach lepiej zdecydować się na kilka zasadniczych obiektów, niż gonić po niebie tam i z powrotem:)

 _________________________________________

Obserwacje dokonane 3 lutego 2014r., na wiejskim niebie 20km od Rybnika, 8 km od Raciborza. Dostrzegałem gwiazdy do 4,5mag.

Głównym celem było wypróbowanie nowego Nikona Action EX 10x50 i porównaniu go z Celestronem SkyMaster 15x70. Już po pierwszych próbach zorientowałem się, że to są dwie różne sprawy i nie ma tu zbyt dużego obszaru do porównań. Początkowo obie lornetki były na statywach, lecz pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, to zdjąłem Nikona ze statywu – masa lornetki i stosunkowo małe powiększenie pozwalają na obserwacje z ręki, a statyw tylko ogranicza. Ma on natomiast głębokie uzasadnienie przy SkyMasterze. Nikona dobrze jest postawić na statywie, kiedy chcemy skupić się na jednym obiekcie, kiedy zaś ciągle zmieniamy obiekty, to lepiej z ręki. Jest świetnie dopasowana do dłoni, dlatego samo jej trzymanie jest już komfortem.

Obserwacje Nikonem dają wiele wspaniałych wrażeń – pierwsze, co mnie urzekło, to kolory (brak żółtawego zafarbu), jasność i punktowość gwiazd. Obserwowane obiekty, choć są mniejsze niż w Celestronie, wyglądają świetnie. Otaczające je tło jest obszerniejsze i lepiej odwzorowane. Zresztą, jak wszystkim wiadomo, jedne obiekty lepiej prezentują się przez teleskop, inne przez dużą, a inne przez małą lornetkę. Tu tkwi owa niemożność porównania tych lornetek. Nikon daje mniejsze obiekty, ale za to hojnie okrasza je okolicami, Celestron dużo lepiej ukazuje dany obiekt (wyraźniejsze oddzielenie gwiazd w gromadach otwartych, wyraźniejsze galaktyki i mgławice), ale za to nie możemy już tak podziwiać otoczenia, które raz, że jest go mniej, a dwa, traci swą wyrazistość i jasność na brzegach w większym stopniu niż Nikon.

Jest jeszcze jedna zaleta 10x50. Wskazując zielonym laserem najciekawsze obiekty drugiej osobie, ma ona dużą swobodę w własnoręcznym nacelowaniu na te obiekty, bez kręcenia statywem i przybierania nieraz dziwacznych póz, by oczy dostały się do okularów lornetki. Świetny sposób na wprowadzanie w tajniki astronomii obserwacyjnej!

Poniżej zamieszczam kilka standardów z porównaniem wrażeń.

M1 – 10x50 – nieostra, słaba gwiazda – to zdecydowanie nie obiekt dla tej lornetki; w 15x70 widać malutką „chmurkę”, pierwszy raz zobaczyłem M1 w lornetce:)

M81 i M82 – 10x50 widać obie, bez trudu można je znaleźć, łatwo rzucają się w oczy; w 15x70 znacznie lepiej widoczne, można było zerkaniem pokusić się o spiralną strukturę M81 i o supernową w M82, bo akurat jasno świeci)

M31 – w obu widać z podobnymi wrażeniami, bo niestety była nisko nad rozjaśnionym od miasta horyzontem. Mimo niekorzystnego położenia, wyraźnie widać było w obu lornetkach pionowo (o tej porze roku) ustawione ramiona galaktyki i ciemny pas pyłowy z prawej strony.

M35 – gromada otwarta pięknie widoczna w obu lornetkach – 2 odsłony tego samego obiektu.

M36,37,38 – w 10x50 M36 i M38 widoczne naraz!, M37 trzeba niewiele odbić na lewo, piękne chmurki gwiazd, z trudem jednak można dostrzec w nich pojedyncze gwiazdy; w 15x70 więcej gwiazd oddzielonych, gromady widoczne pojedynczo. Najczęściej wracałem do tych gromad Nikonem, pięknie się prezentują te obiekty na tle innych gwiazd.

M51 – w 10x50 widać jako pojaśnienie - mgiełka, w Celestronie dużo lepiej, a zerkaniem można zauważyć także NGC 5195.

M45 w 10x50 dużo lepiej niż w Celestronie, to jest akurat obiekt na tę lornetkę!

M42 – w 10x50 jasna i piękne mrowie gwiazd z otoczenia, w 15x70 – sama mgławica lepsza, więcej szczegółów, wyraźniejszy kształt, słabsze otoczenie – gwiazdy już tak nie zachwycają.

Chichotki – w 10x50 ładniej, bo widać jak mocno upakowane są na tle otoczenia, i mieści się jeszcze w tym samym polu widzenia rozległa Stock 2 – doświadczenie niemal mistyczne. W 15x70 podobnie, też widok zapierający dech, lecz w polu dobrego widzenia mieści się tylko sama gromada podwójna.

M52 – malutka w 10x50, ale za to pięknie się prezentuje na bogatym w gwiazdy tle.

Jowisz – ostra tarczka z jasnymi 4 księżycami – w obu lornetkach. Odblaski, choć się pojawiają, nie przeszkadzają, jeśli się odpowiednio ustawi Jowisza w polu widzenia.

Mars – widać że to nie gwiazda, choć tarczka to chyba z przekonania, wyraźny czerwonawy kolor.

 

Joomla templates by a4joomla